Seks nocy letniej
Woody Allen
Czas: 150 min 1 przerwa Duża Scena Karmelicka 6
Obsada:
Adaptacja | Jurgen Fischer |
Tłumaczenie | Monika Muskała |
Reżyseria | Andrzej Majczak |
Scenografia | Urszula Czernicka |
Muzyka | Mieczysław Mejza |
Światła | Krzysztof Sendke |
Dramaturg / asystent reżysera | Renata Derejczyk |
Inspicjent/ sufler | Monika Handzlik |
Seks nocy letniej (A Midsummer Night's Sex Comedy / Eine Sommernachts-Sexkomödie)
Sześciokąt uczuciowy w stylu retro „w samym środku lata, gdzieś około 1910 roku”. Dotknięty impotencją wynalazca-amator z bogobojną żoną, lekarz-erotoman z przyjaciółką, filozof natury z narzeczoną bez zahamowań – i rakiety do badmintona oraz siatki na motyle w arkadyjskiej scenerii domku na wsi. Po tej jednej nocy zaskakujących odkryć i odważnych decyzji nikt już nie będzie taki sam, jak przedtem.
Woody Allen nakręcił „słodki film – taki rodzaj filmowego deseru” w 1982, w formie i treści odwołując się do staroświeckiej komedii Ingmara Bergmana „Uśmiech nocy” z 1955. Tytułowa aluzja do Shakespeare’a, nawiązania do Czechowa i Turgieniewa oraz dialogi o seksie w duchu Freuda owocują pysznym komizmem i nieodpartym wdziękiem.
Premiera: 22 grudnia 2008
Andrzej Majczak, urodzony w 1972, reżyser, pedagog, absolwent wydziałów Wiedzy o Teatrze Akademii Teatralnej w Warszawie oraz Reżyserii Dramatu PWST w Krakowie. W czasie studiów na Akademii Teatralnej debiutował adaptacją „Dziewictwa” Witolda Gombrowicza. Współzałożyciel Studenckiego Teatru Prób, nakierowanego w pracy na wykorzystanie i rozwinięcie kluczowych elementów techniki Michaiła Czechowa. Sekretarz literacki Teatru Narodowego w pierwszych latach dyrekcji Jerzego Grzegorzewskiego.
Asystent Kazimierza Dejmka przy pracy nad „Dialogus de Passione”, a także Pawła Miśkiewicza przy „Rajskim ogródku” Tadeusza Różewicza. Wspólnie z Andrzejem Sadowskim w szkole teatralnej w Porto przygotował „Cepervejo” według tekstów Włodzimierza Majakowskiego.
Inscenizuje przede wszystkim dramaty współczesne. Zrealizował m.in. „Dwadzieścia minut z aniołem” Aleksandra Wampiłowa, prapremierę „norway.today” Igora Bauersimy (Teatr Polski we Wrocławiu), czy nagrodzone „Polaroidy” Marka Ravenhilla (Teatr im. S. Jaracza w Łodzi), „Opowieści o zwyczajnym szaleństwie” Petra Zelenki (Teatr Jeleniogórski im. C. K. Norwida), „Push up 1-3” i „Arabską noc” Rolanda. Schimmelpfenniga. Od kilku lat współpracuje ze scenami krakowskimi - z Teatrem Bagatela, w którym wyreżyserował m.in. „Psa, kobietę, mężczyznę” Sybille Berg, „Seks nocy letniej” Woody’ego Allena, oraz z prywatnym Teatrem Współczesnym („Bombshells. Wieczór panieński” Joanny Murray-Smith).
Od 2000 zajmuje się przygotowaniem publicznych czytań najnowszej dramaturgii polskiej i światowej. Opracował reżysersko teksty tak różnorodnych twórców, jak Heiner Müller, Werner Schwab, Nis-Momme Stockmann, Eric-Emanuel Schmitt czy Conor McPherson.
Pracę reżyserską łączy także z nauczaniem techniki aktorskiej. Od 2007 jest wykładowcą Lart* StudiO w Krakowie.
Elżbieta Konieczna, „Miesiąc w Krakowie” online, 5 sierpnia 2010:
„W Krakowie jest zespół profesjonalnie przygotowany do grania lekkiego repertuaru, od komedii do farsy włącznie. Zresztą Państwo o tym dobrze wiecie. Nawet nie czytając tego, co piszą recenzenci, porozumiewacie się między sobą pocztą pantoflową i walicie drzwiami i oknami do Bagateli.
I będziecie to robić także w przypadku „Seksu nocy letniej”, bo przecież chcecie od czasu do czasu pośmiać się nie na szmirze, bo takiej macie w bród w telewizji i w życiu, a na dobrym przedstawieniu w teatrze.
Zabawny scenariusz napisany przez Woody’ego Allena, z kołaczącym się w tle pomysłem szekspirowskiego „Snu nocy letniej”. Inteligentny dowcip dialogów, zabawne sytuacje, aktorzy czujący się w rolach jak we własnej skórze.
Może tempo przedstawienia nieco rozwleczone, jak nie w farsie, ale to nie przeszkadza, bo bawią mnie szczegóły i niuanse – spojrzenia, miny, gesty, cały ten nieskomplikowany język miłości; tu w dodatku nieprzeszarżowany, nie hałaśliwie dęty. Kto powiedział, że trzeba gnać, że zanim się skończy pierwsza scena, przygrzać czwartą, a między nimi – huk, brzdęk, światłem widzowi po oczach, wrzaskiem po uszach? Żeby nie zasnął, żeby się nie odzwyczaił od okładek „Faktu” i szałów show! To przedstawienie pogodnie, trochę po czechowowsku ciurczy, snuje się. I tak jest dobrze.”
Skonsumować miłość – rozmowa z reżyserem
- Andrzeju, realizacja „Seksu nocy letniej" była twoim marzeniem?
- Tak, od dawna chciałem zająć się tym scenariuszem, musiałem jednak cierpliwie poczekać na upragnioną obsadę. Urszuli udało się zaplanować czas, który mogła poświęcić naszej pracy, zaś w ciągu ostatnich miesięcy z teatrem związało się kilkoro interesujących aktorów. Wcześniej przygotowaliśmy otwarte czytanie allenowskiego tekstu i po ciepłym przyjęciu przekonaliśmy się, że mamy obiecujący skład.
- Na wybór tekstu nie wpłynął żaden trend czy moda...
- Nie, Woody Allen jest raczej kultowy niż modny. To jeden z moich ulubionych reżyserów. Odpowiada mi jego poczucie humoru, dystans, ironia. Fascynacja jego kinem trwa we mnie od jakichś dwudziestu lat; od czasu, kiedy jeszcze jako nastolatek zobaczyłem sporą część "wczesnych Allenów". Dziś zazwyczaj bawi mnie w nich co innego, niż wtedy, ale wciąż mam do nich słabość. Później zacząłem doceniać walory warsztatowe jego kina. Czytam opowiadania, dramaty, scenariusze, które wyszły spod jego ręki. To mocne i żywe uczucie, wciąż we mnie ewoluuje.
- Można zatem powiedzieć, że reżyserując jeden z allenowskich scenariuszy konsumujesz tę miłość?
- Coś w tym jest, bo, bez wyjątku, konsumpcja miłości to główne pragnienie wszystkich bohaterów naszej opowieści.
- Nie boisz się porównań z filmem?
- No tak, tych porównań nie da się całkiem uniknąć. Fascynację kinem Allena dzielę z milionami. I choć realizowana przez nas komedia nie jest aż tak znanym i cenionym dziełem jak chociażby „Manhattan”, „Zelig” czy „Hannah i jej siostry”, widz ma określone oczekiwania dotyczące specyficznego bohatera allenowskiego. Na szczęście siłą teatru jest nieco inny typ kreacji. Na scenie możemy dać jeszcze coś od siebie. Poza tym nie słyszałem, by "mistrz" zwykł ograniczać w jakiś sposób realizatorów jego scenariuszy. Ponadto - o ile wiem - Allen nie zalicza „Seksu” do swoich największych osiągnięć. Co nie przeszkadza mu wyrażać zdziwienia falą krytyki, z jaką spotkał się ten obraz. W jednym z wywiadów z rozbrajającą szczerością stwierdził, że przy realizacji filmu - cytuję z pamięci, więc pewnie niedokładnie: "chciał się po prostu dobrze bawić". Żywioł zabawy właśnie nadaje tej opowieści lekkość i wdzięk, który uwodzi od premiery, w 1982 roku, aż do dziś.
- W filmie „Seks nocy letniej” po raz pierwszy u Allena zagrała Mia Farrow.
- Mia Farrow jest jedyna i niepowtarzalna. Allen zresztą też. Dlatego nikt u nas nie próbuje grać jak oni. Mamy swoich zdolnych, kapitalnych aktorów.
- Allen rzadko opuszcza Manhattan. Co prawda ostatnio kręcił filmy w Londynie i Barcelonie, ale to wciąż miasta. Duże. A akcja „Seksu” rozgrywa się na wsi. W dodatku sto lat temu.
- Wieś bardzo zaintrygowała Allena. Po raz pierwszy umieścił swoich typowych inteligenckich bohaterów w obcej im scenerii podmiejskiej. Wyobraził ich sobie hasających po łące, uganiających się za motylami, pijących pod rozgwieżdżonym niebem. Wymyślił dla nich sekretne, romantyczne schadzki przy świetle księżyca. Świeże powietrze, do którego nie są przyzwyczajeni, bajeczne zapachy i zielone przestrzenie wyzwalają w nich pierwotne instynkty... Zupełnie jak las pod Atenami u Szekspira...
- Czy, oczywiście trywializując przesłanie tekstu, można powiedzieć, że stosunki pozamałżeńskie potrafią uratować związek, który przeżywa kryzys?
- Nie zapominajmy o tym, że to tylko komedia. Ale rzeczywiście moim zamierzeniem jest, by pod maską barwnej, lekkiej i zabawnej opowieści retro, przemycić przejmującą historię pary przeżywającej poważny kryzys. Owa para, podobnie jak i pozostałe osoby dramatu, muszą tej jednej wyjątkowej letniej nocy zweryfikować dokonane wybory życiowe. We wręcz bukolicznej scenerii bohaterowie zostają poddani próbom prawdy.
- Wiem, że w tej konkretnej pracy podejmujesz kilka osobistych wyzwań; między innymi po raz pierwszy zrealizujesz przedstawienie na podstawie scenariusza filmowego.
- Dzięki niezłej adaptacji, jakiej dokonał Fischer, mogę traktować ten scenariusz jak partyturę teatralną, wzbogaconą - oczywiście - o pomysły własne. Drugim wyzwaniem jest praca na Dużej Scenie Bagateli. Przy ulicy Karmelickiej - pracuję po raz pierwszy. Zazwyczaj, jak w przypadku chociażby „Psa, Kobiety, Mężczyzny” czy „Push up 1-3”, zajmowałem się tekstami współczesnymi, rozpisanymi na kameralne obsady. Wówczas „wystarczały" mi mniejsze sceny. A teraz mierzę się z inną przestrzenią, która wymaga - rzecz jasna - użycia odmiennych środków inscenizacyjnych.
- To także twoja pierwsza realizacja sztuki kostiumowej.
- Współczesna dramaturgia - współczesny kostium. Tak zwykle bywa. A tu? Można powiedzieć, że uwiodła mnie ta opowieść w stylu retro. Cieszyła mnie możliwość wskrzeszenia świata sprzed stu lat. To było także spore, ale jak sądzę intrygujące wyzwanie dla Uli Czernickiej - autorki scenografii. Kostium oraz odrobina, nieodzownej w tej opowieści, magii - to były zadania, z jakimi zmierzyliśmy się wspólnie przy tej realizacji.
/rozmawiała Magdalena Furdyna/